Poniedziałek.Wstałam i poszłam do łazienki.Zaczęłam napuszczać do wanny wody i różanego olejku by po chwili zanurzyć się w wodzie po czubek nosa.Otworzyłam pod wodą oczy(czarodziejskie olejki nie szczypią w oczy),po chwili się wynurzyłam.Wzięłam szampon,który kupiła mi Marta na święta.O zapachu jabłek.Kiedy wyszłam z wanny świeża i pachnąca przejrzałam się w lustrze,które było na całą ścianę.
Wysuszyłam włosy różdżką i popatrzyłam na moją twarz,którą otaczały gęste rude loki.Mama również je miała.Miała piękne brązowe loki i piękne orzechowe oczy,które mam po niej.Blada twarz,duże różowe usta,ogromne orzechowe oczy,rude loki był połączeniem Hermiony Jean Granger i Ronalda Biliusa Wesley'a.Moja matka nie żyła od dłuższego czasu,a jedyne co mi po niej pozostało to wisiorek,którego nigdy nie noszę.Według mnie jest za cenny by go od tak nosić.Był to złoty łańcuszek,na którym wisiało serce,złote serce,owe serce było otwierane,a w nim mieściły się zdjęcia.Po jednej stronie mamy i taty w dniu ślubu,a po drugiej stronie moje,mamy i taty kiedy uśmiechaliśmy się wesoło leżąc na kocu.Pamiętam ten dzień.Miałam w tedy 11 lat.Poprzedniego dnia dostałam list z Hogwartu i pojechaliśmy z rodzicami na ulubioną łąkę by zrobić piknik i uczcić to.Jedliśmy kanapki,owoce i piliśmy sok dyniowy.Kilka tygodni później moja mama umarła.Była w swojej pracowni i eksperymentowała z jakimś eliksirem.W pewnym momencie eliksir wybuchł jej w twarz.Ona i tata byli w tedy na dworze,nie wiedzieli,że w tym momencie mama próbuje się wydostać z pracowni by się nie udusić,ale drzwi się zatrzasnęły.Mama się udusiła.Udusiła się dwa tygodnie przed jej wyjazdem do Hogwartu.Planowały,że razem zrobią zakupy szkolne na pokątnej.Łza spłynęła jej po policzku.Ubrana w ręcznik weszła do pokoju.Moja przyjaciółka spała,a inne koleżanki powoli się budziły.Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.Ubrana wyszłam i zauważyłam,że dziewczyny już wstały.Usiadłam na łóżku i wzięłam z szafki kosmetyki i lusterko.Kredką przejechałam pod oczami,a na powieki nałożyłam zielony cień.Czarnym tuszem podkręciłam rzęsy.Założyłam naszyjnik i kolczyki,które dostałam od Snape'a.I w tedy zauważyłam wisior od mamy.Wzięłam go do rąk i założyłam.Spakowałam książki i poszłam na śniadanie.Po zjedzeniu tostów i wypiciu soku pomarańczowego poszłam na pierwszą lekcję,którą były eliksiry.Notowałam i takie tam.Potem transmutacja,zaklęcia,OPCM,zielarstwo i podwójnie eliksiry.Między zaklęciami,a OPCM poszłam na lunch,który zjadłam z Scorpiusem i Martą.Po lunchu udałam się na OPCM,następnie na zielarstwo i podwójne eliksiry.Kiedy skończyłam lekcje była pora obiadowa.Udałam się więc na obiad.Przez cały czas miałam wrażenie,że ktoś mnie obserwuje.
Po obiedzie moje nogi udały się do biblioteki,musiałam napisać esej z zaklęć,transmutacji i eliksirów.Kiedy skończyłam poszłam do pokoju wspólnego.Wszyscy siedzieli smutni,a kiedy weszłam zobaczyłam,że Snape również siedzi z nimi.
-Co jest ?-zapytałam.
-Tak bardzo mi przykro.-powiedziała Marta.
-Ale o co chodzi ?-byłam zdziwiona,przerażona bo nie wiedziałam o co się rozchodzi.
-Chodzi o to...-odezwał się nietoperz.-Pani rodzina.
-Tak ? Co z nią ?-byłam przerażona.
-Pani ojciec...nie żyje...tak jak reszta pani rodziny.-przerażenie zamieniło się w smutek,smutek w złość,a złość w depresję.Opadłam na kolana i zaniosłam się płaczem.PO kilku sekundach obok mnie był już Mistrz Eliksirów.Objął mnie,a ja wtuliłam się w niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz