Obudził mnie budzik.W końcu zaczęłam chodzić normalnie do szkoły,ale nie szło mi najlepiej.Oczywiście Mark przychodził do mnie codziennie i wszystko mi tłumaczył,pomagał mu Markus,który się starał mi pomóc.Niestety nie dawało to nic.Minął miesiąc od mojego powrotu do szkoły,a ja byłam do tyłu o kilka lekcji,których niestety nie rozumiałam.Nauczyciele też próbowali bez skutecznie niestety.Pytałam mamy,a ona przekierowała mnie do taty,a tata tłumaczył mi.Owszem tłumaczył,ale minimalnie 5 godzin,a ja nadal nie rozumiałam.Nauczyciele pytają się jak to możliwe.No jakoś możliwe.
Zeszłam na dół na śniadanie,które było pyszne.Naleśniki...Kocham naleśniki.Ostatnio mieliśmy sprawdzian z planet i kosmosu ogólnie.Ostatnia planeta jaką miałam napisać to Neptun...napisałam Naleśniki.Ale był polew.Nawet nauczycielka się śmiała,ja też z własnej głupoty.No cóż.Zdarza się.Niezbyt się załamałam.Po śniadaniu poszłam wziąć zimny prysznic,ale oczywiście w pewnym momencie poleciała parząca woda i się poparzyłam cała.Więc wybiegłam spod prysznica wywróciłam i uderzyłam głową o brzeg wanny.Rozcięłam wargę i straciłam przytomność.Po jakiejś godzinie znalazła mnie Elfka.Kiedy się obudziłam byłam w szpitalu.
-Jak się czujesz.?-zapytał lekarz,obok niego stała pielęgniarka,która coś sprawdzała.
-Głowa mnie boli,a po za tym jest ok.-słowa głowa mnie boli to mało powiedziane,normalnie rozsadzało mi głowę.
-Wiesz co się stało.?-zapytał.Szczerze to miałam mętlik w głowie,ale coś tam pamiętałam.
-Coś tam pamiętam.Brałam zimny prysznic,poleciała gorąca woda więc wybiegłam,a potem to juz nie pamiętam.
-Dobrze.W takim razie muszę Cie powiadomić,o tym że masz wstrząs mózgu.Spokojnie,spróbujemy Ci pomóc.Do czasu,aż wyzdrowiejesz zostajesz w szpitalu.A i jeszcze jedno.Masz rozciętą wargę.-po tych słowach wyszedł,a ja automatycznie dotknęłam palcami wargę.Miał rację.Szczypało,ale bardziej mnie głowa bolała niż szczypała warga..Tak czy owak,pielęgniarka po jakiś 5 minuta przyniosła mi jakieś tabletki,jakąś na ból głowy,jakąś jeszcze i na sen.Przydały się.Zasnęłam po kilkunastu minutach,a gdy obudziłam się,siedział obok mnie Mark.
-Cześć.-powiedział zatroskanym głosem.-Jak się czujesz.?
-Hej.Wiesz czuję się lepiej niż w tedy kiedy obudziłam się ostatnio.
-No widzisz jesteś jak kto.Stajesz na cztery łapy.
-Taaak.
-Nie wiesz o co mi chodzi prawda.?
-Prawda.
-Ludzie się zmieniają.
-To wiem.-powiedziałam,a on się uśmiechnął,odwzajemniłam uśmiech.
-Do niedawna byłaś straszna,wulgarna,nie miła.Spadłaś w tedy na dno.Więc jesteś jak kot,wspięłaś się na górę,a po za tym przypominasz kota.-oboje roześmialiśmy się na te stwierdzenie.
Czułam się przy nim bezpieczna.Ale jedno jest prawdą pozytywy się schowały.Bo jeśli pozytywem jest to,że mam rozciętą wargę i mam wstrząs mózgu to...nie to nie są pozytywy,pozytywem jest to,ze zmieniłam się.Na lepsze.Po kilku godzinach Mark poszedł do domu,a ja zostałam sama.Nie mając co robić,zapadłam w błogi sen.
Kochani,dzisiaj wieczorem dodam jeszcze rozdział Córy Domu Węża.Do zobaczenia wieczorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz