Obudziłam się z bólem głowy.Nie wiem kiedy zasnęłam.Usiadłam na łóżku i zauważyłam,że łóżka dziewczyn są puste.Nie słyszałam też rozmów w pokoju wspólnym.Ubrana w pidżamę poszłam zobaczyć czy ktoś w ogóle jest.Nikogo nie było
Uznałam,że to dlatego,że są na śniadaniu.Po codziennych porannych czynnościach poszłam do wielkiej sali.Na korytarzu nikogo nie zobaczyłam,tak samo w wielkiej sali.Uznałam,że na pewno są lekcje i tam się wszyscy znajdują.Myliłam się.Byłam w każdej sali i każda była pusta.Poszłam na boisko do quiditch'a lecz i tam ich nie zobaczyłam.Następnie wyszłam na błonia,tam też nikogo nie było,weszłam do każdego pomieszczenia,do każdego zakamarku,ale nigdzie nikogo nie było.Usiadłam bezsilna przy ścianie.Ogarnął mnie niepokój.Nie wiedziałam gdzie są i gdzie mogą się znajdować.Słone łzy spłynęły mi po policzkach.Niegdyś Hogwart pełen czarodziei teraz stał pusty.Wyszłam na Hogwarckie błonia.Coś mi nie pasowało.Odwróciłam się i zobaczyłam...wewnątrz zamek mógł wyglądać na cały,ale na zewnątrz był zniszczony.Szłam tyłem patrząc na zamek i w tedy się potknęłam.Upadłam,a na ziemi zobaczyłam ciało Marty i w tedy zrozumiałam.Kolejna wojna o Hogwart.Wstałam i spojrzałam za mnie.Zobaczyłam rząd martwych ciał.Opadłam na kolanach i zaniosłam się płaczem.Oni wszyscy są martwi,a ja żyję.Jedyna ocalałam.Spojrzałam na Hogsmeade,które stało...już nie stało.Kiedy aż korciło by tam pójść,opuścić jakąś lekcję i po prostu tam pójść.Ale nie dziś.Dziś wyglądało jakby chciało odstraszać.Jakby chciało powiedzieć ,,Jestem miasteczkiem zła i grozy,kto do mnie wejdzie już nie wyjdzie." Spojrzałam na jedno z ciał...w tedy zrozumiałam kto to jest.Podbiegłam do owego ciała i mój płacz się powiększył.Płakałam nad ciałem Snape'a.Nieprawdopodobne?Ależ jak najbardziej prawdopodobne.
-Przepraszam.-wyszlochałam.-Przepraszam.-za co przepraszałam?Nie mam zielonego pojęcia.Miałam przeczucie,że to przez mnie umarł.
To było straszne uczucie.Widziałam wszystkich moich znajomych.
-Margaret.Wstawaj.-co do?I w tedy się obudziłam.
-Wyglądasz strasznie.-powiedziała Marta.
-Ty chyba żartujesz?To był tylko sen?-byłam w szoku.
-Em chyba tak.-wstałam i przytuliłam ją mocno.
-Tak się cieszę,że żyjesz.
-Ja też.-zaśmiałyśmy się.Ubrałam się i wyszłam z sypialni.Poszłyśmy na śniadanie,po śniadaniu na lekcje,po lekcjach do biblioteki,a z biblioteki na błonia podziwiać zachód słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz