Stało sie coś czego się nie spodziewałam.Zakochałam się.A w kim.?W duchu.W jebanym duchu to przecież nie możliwe.Tak się nie dzieję.Ale jednak.Przyszło to jak ukojenie zmysłów.Zaczęłam chodzić do szkoły,znaczy już chodziłam,ale po dość długiej nie obecności wróciłam.Szłam do szkoły raźnym krokiem.Ludzie patrzeli na mnie jak na wariatkę.Coś w stylu ,,Co się z nią stało.?Przecież była taka ponura." owszem byłam ponura,ale to się zmieniło.Zmieniło wraz z miłością.Markus musiał być fantastycznym chłopakiem,a ja widziałam się z nim wtedy kiedy chciałam,kiedy go potrzebowałam pojawiał się.
Kiedy doszłam do szkoły podeszłam do Marka,który o dziwo nie stał z Deanem,który stał z piękną dziewczyną.To byłą ta laska,z którą go nakryłam.Nie dziwię się mu.Od tamtego dnia wszystko się zmieniło.Nie byłam tak wulgarna,zaczęłam płakać strumieniami.Ale to mi pomogło.Obecność Markusa i obecność Marka,który codziennie do mnie dzwonił pytać się czy żyję.Moje serce zostało złamane,ale moi przyjaciele je skleili i dodali swoje zdjęcia przypinając je do mojego serca.
-Ziemia do Bella.-Powiedział Mark.Tak się zamyśliłam,że nie słuchałam co on do mnie mówi.
-Przepraszam,zamyśliłam się.
-Ok nic się nie stało.Mówiłem,że dzisiaj ma być apel na temat narkotyków,więc może się z niego urwiemy.
-Wiesz może na nim zostańmy.-Powiedziałam niepewnie.Jasne,że nie chciałam o tym słuchać,ale obiecałam Markusowi,że nie będę się urywać ze szkoły.
-Ok to zostaniemy.Ale może już wejdziemy do szkoły.Co ty na to.?
-Ok chodźmy.-Przerwę spędziliśmy razem,choć zawsze każdą lekcję siedziałam z Deanem,tym razem było inaczej.Mark siedział obok mnie na każdej lekcji,a na każdej przerwie siedział ze mną na dworze.Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.Ale pomagało mi to.Raz rozmawialiśmy o nowych smakach Tymbarka,a potem o szkole.Lekcje mijały wesoło tak jak przerwy.Nawet nie zauważyłam jak szkoła się skończyła.Mark odprowadził mnie do domu.Przez chwilę kłóciłam się z nim o ty czy wchodzi czy nie.Nie wszedł.Poszedł do siebie,a ja poszłam w kierunku domu,raz w życiu w dobrym humorze.Od progu przywitał mnie Markus.Opowiadał mi o tym co się działo kiedy mnie nie było.Kiedy weszłam do kuchni...zaniemówiłam.Mama i tata siedzieli przy stole i rozmawiali.
-Bells kochanie musimy porozmawiać.-Powiedziała mama.Od dawna nie słyszałam tego tonu.Taki opiekuńczy.Tata o dziwnie nie patrzył na mnie jak śmiecia,a może nigdy tak nie patrzył.
-Ok.O co chodzi.?-Powiedziałam,a w moim głosie było słychać strach.
-Chcieliśmy Cię przeprosić.Nie spędzaliśmy ze sobą czasu od bardzo dawna.Postanowiliśmy z twoim ojcem,że w sobotę jedziemy wszyscy razem na wycieczkę rowerową,a potem do wesołego miasteczka.Od dzisiaj będziemy również jeść razem obiady,a jeśli będziesz miała trudności z jakiegoś przedmiotu to zapraszam do mnie lub do taty.Pomożemy Ci.-Ta zmiana mnie zaskoczyła,ale byłam szczęśliwa.
Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu.W końcu się odezwałam.
-To gdzie ten obiad.?-Powiedziałam,a mama zaczęła się śmiać pięknym kobiecym głosem,tata tubalnym śmiechem objął całą kuchnię,po krótkiej chwili ja też się zaśmiałam.Popołudnie spędziłam w towarzystwie rodziców,a potem nastał wieczór.Łazienka wypełniona po brzegi zapachem róż,które dają ukojenie mi od zawsze.Po odprężającej kąpieli i ubraniu siew pidżamę.Położyłam się na łóżku,a obok mnie Markus.
-Myślisz,że moje życie się zmieni.?-Zapytałam go.
-Jestem tego pewien jak nigdy w życiu.-Dzięki tym słowom zasnęłam i śniłam o moim przyszłym życiu,które będzie pełne pozytywów.Na to liczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz