Rozdział Szósty : Czy bierzesz go...???
Dzień ślubu.Ukochany dzień.Minęły dwa miesiące od czasu gdy Andreu mi się oświadczył,a ja poznałam Francisco.Czerwonookiego chłopaka,o długich brązowych włosach i ciemnej karnacji.Był dobrym kolega,ale w pewnym momencie między nami coś się stworzyło.Na początku drugiego miesiąca,między nami utworzyła się więź.Poczułam,że przestaję kochać Andreu.Na początku uważałam,że to nonsens,ale jednak.Zrodziła się między nami miłość.Idiotyczna miłość.Znienawidziłam siebie.Miałam złamać serce Andreu.

Ubrana w suknię ślubną schodziłam po wielkich,krętych schodach prowadzących do salonu w naszym dworku.Schodząc przed moimi oczami stanęło wyobrażenie mojej przyszłej rodziny.Ja,Andreu i dziecko.By po chwili przed oczami stanął mi obraz mnie i Francisco jako pary młodej.W tedy podjęłam decyzję.Nie ważne jak bardzo zranię Andreu.Wybieram Francisco.Znam go mniej niż Andreu,ale Francisco ma w sobie to coś.Kiedy byłam już w salonie chwyciłam mego ojca pod ramię.Owszem miałam ojca,a tylko to mi po zastało po naszej całej szczęśliwej rodzince.Na zewnątrz się uśmiechałam,lecz wewnątrz płakałam.Krzyczałam i cierpiałam.Bo właśnie podjęłam decyzję o zranieniu drogiej mi osoby.Spojrzałam ostatni raz w lustro.Włosy były przez wiatr układane w dowolny sposób,welon i biała suknia powiewała tak samo jak welon.Nie uważałam się za piękność,ale musiałam przyznać.Wyglądałam pięknie.
~*~Kilka minut później.
-Czy bierzesz go za męża.?-powiedział ksiądz.
-Ja...przepraszam,ale nie mogę Andreu.Przepraszam.-kiedy to powiedziałam uciekłam,a przed wyjściem stanął Francisco.Ujął mą dłoń pocałował tak,aż zakręciło mi się w głowie i uciekł razem ze mną.
~*~Kilka lat później.
Kobieta w sukni ślubnej stała przy ołtarzu.Elizabeth Malnor brała drugi ślub.Tym razem nie miała uciec z Francisco de Londero,tym razem to z nim brała ślub.Od czasu kiedy uciekła z poprzedniego ślubu nie widziała się z przyjaciółką,jej mężem i swoim niedoszłym mężem.
-Czy bierzesz ją za żonę.?-zapytał ksiądz.
-Tak owszem.-odpowiedział Francisco.
-Czy bierzesz go za męża.?-zapytał ksiądz i w tedy Elizabeth stanęła przed znienawidzonym pytaniem.
-Tak biorę.-odezwała się pięknym głosem.
-w takim razie ogłaszam Was mężem i żoną możecie się pocałować.-i tak też zrobili.Pocałowali się i namiętność ich pocałunku była fascynująca.Trzeba jeszcze podkreślić,że w ciągu tych kilku lat oboje zmienili swój wygląd.
~*~Kilkanaście lat później.

Elizabeth de Londero i Francisco de Londero przyglądało się swoim dzieciom.Gromadka dzieci otaczała ich,a oni nadal się kochali,kochali swoje dzieci.Dziękowali Bogu za to,że mają siebie.
Kochani to na tyle z tym opowiadaniem.Napiszcie w komentarzu czy się podobało.Będę wdzięczna.Za niedługo zacznę pisać kolejne opowiadanie.No dobra za chwilę.
Za chwilę? Jeeee! Już się nie mogę doczekać co wymyślisz :).
OdpowiedzUsuńCoś zarąbiastego.
Usuń