Muzyka

wtorek, 30 kwietnia 2013

Córa Domu Węża : Rozdział Pierwszy


 ~*~Kilka lat po zdarzeniu z prologu(w tedy bohaterka miała 11 lat).




           Można śnić na jawie i normalnie.Ja nigdy nie śnię.Kolejna pojedyncza łza popłynęła mi po policzku.Teraz mam lat 16.Łza za łzą płynęła.Tak bardzo pragnęłam zobaczyć tatę,babcię Molly,dziadka Artura,wujka Billa,wujka George,ciocię Ginny no i wielu,wielu innych czarodziei.Poczytałam coś o moim ojcu,wujku Harrym i mamie.Jak się okazało tata i wujek grali w drużynie quidditch'a,a mama była jedną z najmądrzejszych czarownic od czasów Roveny Renvenclaw.Wszyscy myśleli,że po wojnie mój opiekun domu węża nie żyje.Pomylili się.Ciała nigdy nie odnaleziono i pomyśleli,że ktoś je ukradł.Okazało się,że teleportował się do swojej posiadłości.
           Można go uznać,za mądrego.Znaczy ja go niezbyt lubiłam(ale tak jak każdy),szanowałam go,ale nic po za ty.Albo nie.Szanowałam go,podziwiałam za wiedzę i potęgę.To moje jedyne uczucia pod względem Severusa Snape'a.Wstałam po kilkunastu minutach leżenia na łóżku.Jest sobota.Jedyny wolny dzień prócz niedzieli.Jest godzina 15:30 cholera od półgodziny powinnam być u Snape'a.Wybiegłam wręcz z dormitorium i przebiegając przez pokój wspólny udałam się na korytarz,którym biegłam do gabinetu Snape'a.Pewnie zastanawiacie się dlaczego.? ponieważ na lekcjach wysadziłam dwa kociołki.Mówi się trudno,a nie męczy dupę uczennicy.Kiedy stanęłam przed drzwiami gabinetu byłam spocona i miałam zadyszkę.Otarłam ręką pot z czoła i zapukałam delikatnie w czarne,drewniane drzwi.Usłyszałam wściekłe wejść.Mam przesrane.
-No witam.Panience wreszcie zachciało się przyjść.-powiedział wściekle Snape.Chciało mi się płakać.Nienawidziłam gdy ktoś się na mnie wydziera,albo jest na mnie wściekły.Powstrzymałam łzy,które siedziały mi w kącikach oczu zdolne za kilka sekund wypłynąć,pokazując całemu światu moją słabość.-Nie odezwiesz się.?
-Ja przepraszam panie profesorze.Zamyśliłam się i chyba zasnęłam.-w moim głosie wyraźnie było słychać przerażenie.Na usta profesora wpłynął iście ślizgoński uśmiech.Byłam bliska płaczu.Gruba szyba między łzami,a moim okiem skruszyła się i pozostał tylko maleńki kawałek,za którego w każdej chwili mogą popłynąć łzy.
-Siadaj.Przygotuję składniki i poćwiczymy wywar śmierci,którego tak bardzo nie umiesz zrobić.-byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd.Severus Snape będzie mnie uczył inwidualnie.!Chwilę później przyniósł składniki.Przez pierwsze dwa razy mi się nie udawało.Nauczyciel zawiedziony wyszedł do swoich kwater.Usiadłam i łzy popłynęły mi po policzkach.Kawałek się złamał.Wstałam wzięłam składniki i zaczęłam na nowo robić eliksir.Łza za łzą płynęła mi po policzkach,zawiodłam go.To mnie zmobilizowało.Nie chcę zawodzić ludzi.Nigdy w życiu.
         Kiedy skończyłam eliksir i to poprawnie,uśmiechnęłam się pod nosem.Odtańczyłam taniec zwycięstwa i podeszłam by zapukać w mahoniowe dla odmiany drzwi.W tej chwili kiedy miałam stuknąć drzwi się otworzyły.
-Płakałaś.?-słowa,które usłyszałam zbiły mnie z tropu.Myślałam,że przyszedł mnie wygonić,a tu prosze.
-A czy pan pił.?-idiotka.Głupia idiotka.Chociaż czuć było od niego ognistą to nie widać było po nim,że jest pijany.
-Wesley.!
-Tak profesorze.?
-Płakałaś.?!
-Profesorze jestem przed panem i naprawdę nie jestem głucha.Tak płakałam,ale o to nie chodzi.Chodzi o to,ze skończyłam eliksir i uważam,że poprawnie go wykonałam.
-Czyżby.?-wyminął mnie i zajrzał do kociołka.-Dam Ci zadawalający nic więcej.
-Tak jest.
-Zmiataj stąd.
-Do widzenia profesorze.-powiedziałam i wyszłam z gabinetu.Poszłam do dormitorium,nie patrząc na nikogo,pierwsze co zrobiłam gdy weszłam do sypialni dziewcząt.Usiadłam na łóżku.PO chwili byłam już przebrana i zasypiałam.Czułam się bezpieczniej blisko Snape'a co mnie bardzo dziwiło.Kiedy usłyszałam szmer zasunęłam zasłony i zamknęłam oczy.Tak...czułam się o wiele bezpieczniej przy Mistrzu Eliksirów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz