Muzyka

niedziela, 27 października 2013

Dark Moon - Rozdział 6.

               Obudziłam się sama,a raczej przez kogoś.Przez tej osoby krzyk.Usiadłam na łóżku i usłyszałam krzyk pielęgniarki.
-Przynieście kaftan!Szybko!-podeszłam do drzwi i spojrzałam przez małe okienko.
             Po chwili jednak krzyki ustały i do mojego pokoju weszła pielęgniarka.
-To ten chłopak.-odpowiedziała na moje nieme pytanie.
-Co z nim?-byłam w szoku.To on?Co mu się stało?
-Jest chory.Tak jak ty.Jak wy wszyscy.To wszystko.-powiedziała.-Podniesiono Ci dawkę leków.-powiedziała i popatrzyła na mnie smutno.-Tym razem nie wyjdziesz stąd nie będziesz miała siły.Usiądź.-wykonałam polecenie.Przy moich drzwiach zatrzymał się Artur,patrzył jak przyjmuję ze spokojem leki.Na początku nie zauważyłam kaftanu,dopiero po krótkiej chwili.
-Jak się czujesz?-zapytała pielęgniarka po daniu mi leków.Nie miałam siły odpowiedzieć.-Nie sądziłam,że będziesz aż tak słaba.Połóż się.-nie dałam rady.Ona mi pomogła.Oczy same mi się zamykały,co raz gorzej mi się oddychało.Dusiłam się.Odpływałam.Zasypiałam w wieczny sen.Chyba to zauważyła bo po chwili czułam jak ktoś mnie niesie.W pewnym momencie przestałam czuć.Od dawna nie słyszałam,nie widziałam.Śmierć po raz drugi była blisko mnie.Jedyna rzecz,która mi mówiła,że żyję to fakt,że nadal myślę.Lecz i to sprawiało mi trudność.Kiedy już myślałam,że umarłam poczułam,że leżę na łóżku,zaczęłam słyszeć.
-Mamy ją.Powrócił puls.-powiedział jakiś mężczyzna.
-Mamy ją po raz kolejny.Nie chcę by to się powtórzyło.-powiedziała tym razem kobieta.-Dał jej pan za dużą dawkę leków.Jeśli dowiedziałaby się o tym pani dyrektor...zwolniłaby pana i mnie też,za pomoc.-powiedziała przerażonym głosem.
-Zamknij się Kate.Nic się nie dowie od nikogo!Czy to jasne?!-warknął.
-Tak.-opowiedziała smutno grupa ludzi.
-Zabierzcie ją stąd.-powiedział i poczułam,że zostaję przeniesiona na nosze.Obudziłam się,a raczej otworzyłam oczy kilka metrów dalej.Pielęgniarka spojrzała na mnie smutno.Usiadłam,miałam na to siłę.
-Stać.-powiedziałam,a druga pielęgniarka zatrzymała się.Stanęłam na nogi i sama zaszłam do mojego pokoju.Wszyscy patrzyli się na mnie.Nie wiedziałam jeszcze,że za chwile będę miała atak.Weszłam do pokoju i zamgliło mi wzrok.
-Łapcie ją!-usłyszałam krzyk.-Nie może uciec!-wkrótce zaczęłam czuć co robię i zaczęłam widzieć,zrozumiałam,ze nad tym panuję.Biegłam nie chciałam się zatrzymać.
-Ucieka!Ruszcie tyłki!Ogłoście alarm!-nie zatrzymywałam się pod żadnym pozorem.Musiałam uciec z tego piekła.Kiedy byłam już przy drzwiach,złapano mnie od tyłu.Próbowałam się wyrwać.Jakiś mężczyzna zaczął mi zakładać kaftan.Wyrwałam się.Biegłam w kaftanie.Nie umiałam otworzyć drzwi,więc zauważyłam jedno okno bez krat.Rozpędziłam się i wypadłam przez okno rozbijając je.Nie wiedziałam,że jestem na drugim piętrze.A może wiedziałam?Upadłam na żywopłot.Spróbowałam usiąść.Wszystko mnie bolało,zeskoczyłam z niego.Biegłam w stronę bramy.Nożyce podbiegłam do nich i spróbowałam sobie rozciąć przód.Udało mi się.Wyjęłam ręce i zdjęłam kaftan.
            Wspięłam się na bramę.Kiedy byłam po drugiej stronie uciekłam.Byłam wolna.Ale na jak długo ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz