Minęły trzy miesiące od czasu gdy wylądowałam tu.Monotonia życia jest dręcząca.Wstaję i idę na śniade,wracam i idę do psychiatry,potem do świetlicy.W świetlicy poznałam schizofreniczkę,jest przyjazna,ale ma ataki.To takie smutne.
Wszyscy tutaj są inni.Na zewnątrz bo tak pacjenci nazywają resztę świata,jest normalnie.Te wszystkie wojny i moje stare rozterki to nic w przeciwieństwie do tego co jest tutaj.Nie mam kontaktu z tamtym światem.Dostałam pamiętnik co miesiąc dostaję nowy.Psychiatra odbiera go i czyta.Nigdy mi go nie oddaje.Po przeczytaniu o nic nie pyta.Przychodzę do niego i czekam.Nie odzywa się.Po prostu patrzy.Dopiero następnego dnia rozmawia ze mną.Wszyscy tutaj zarzekają się,że są zdrowi.Tylko ja jedyna uważam że jest inaczej.Od momentu przybycia tutaj nie rozmawiałam z rodzicami,ani z przyjaciółmi.Czuję się samotna.
Codziennie próbuję porozmawiać z resztą pacjentów,niestety jest to nie możliwe.Wszyscy są w własnym świecie.Ja też.Wyobrażam sobie,że za kilka tygodni stąd wyjdę.Jest niestety inaczej.Wyjdę najszybciej za rok.A i tak to się waha.Przecież jestem zdrowa.Dlaczego tu jestem?Dlaczego?Płaczę codziennie.Deszcz stuka w moje okno z kratami.Czasami przez nie wyglądam.Liczę na to,że wyjrzę zobaczę rodziców lub Nicka.Zaczynam o nich śnić.Zaczynają mnie dręczyć halucynacje.Widzę w nich chłopaka o czarnych oczach i długich czarnych włosach.Mówi do mnie,a ja mu odpowiadam.To jeszcze bardziej uprzedza mnie w tym,że tu pasuję.Najczęściej mówi mi "Nie zostawiaj mnie.". Przychodzi do mnie w chwilach smutku.
Na przykład teraz.Siedzi i patrzy.Patrzy mi w oczy,a ja czuję się jakby jego oczy dziurawiły mnie.Piszę kolejne zdanie w mym zeszycie.Czasami kiedy jestem w pokoju i siedzę sama i go również nie ma słyszę moje serce i czuję jak umieram.Jak każda sekunda mojego życia ucieka,a przecież byłam taka szczęśliwa.Szczęśliwa z Angel i Nickiem.To trudne pogodzić się z utratą przyjaciół,rodziny.A kiedy pozostaje Ci tylko twoja wyobraźnia stwarzasz osobę przy której czujesz się szczęśliwie.Jutro mają przywieść nowego pacjenta,niedoszłego samobójcę.Dlaczego ludzie próbują się zabić?Przecież życie jest wspaniałe.I choć próbowałam się zabić,nie robiłam tego umyślnie.Nie panowałam nad tym i to mnie przeraża.
Kolejna godzina mija.To straszne.Piszę i piszę bo tylko to mi pozostaje.Smutne.Smutne jest to co tutaj się dzieje,ale od czasu przybycia tutaj nie mam ataków.Z samego rana faszerują mnie tonami leków,po których ledwo stąpam po ziemi.Tutaj każdy taki jest.Po tych lekach.Spojrzałam w miejsce gdzie siedział mój mały koleżka.Zniknął.Pewnie nie chciał czekać,aż skończę pisać.To trochę mi zajmuje.Spojrzałam na zegar.3 w nocy.Weszłam do pokoju o 20.Smutne,że czas tu tak szybko leci.Odłożyłam zeszyt i uklękłam na podłodze.
-Boże błagam Cię daj mi ciekawszy dzień.Nowy dzień.-po tych słowach poszłam spać.Liczyłam na ciekawszy dzień.Żeby coś ciekawego się działo.
Obudziły mnie jak zwykle pielęgniarki.
-Wstawaj słoneczko już pora na leki.-usiadłam na łóżku i przetarłam oczy.Miejscowe pielęgniarki są bardzo miłe,może dlatego,że są w podeszłym wieku.Brałam te leki,które mi dawały.Potem pomogły mi dojść do łazienki,a z łazienki do jadalni.
-Biedactwo.Zabiją Cię te leki.
-Wiem.-pierwszy raz udało mi się coś powiedzieć po lekach.Na przeciwko mnie usiadł mój koleżka.Zdziwiło mnie to,bo zawsze przychodził w nocy.
-To Artur.Nowy pacjent.-powiedziała pielęgniarka.Spojrzałam na niego badawczo,a on na mnie.
-Artur to jest Bella.Jest chora na to samo co ty.-powiedziała do nas pielęgniarka i poszła.Jedliśmy w ciszy.Dopóki Artur się nie odezwał.
-Widziałem Cię już.Przychodzisz do mnie w nocy.-powiedział i zarumienił się.
-A ty do mnie.-powiedziałam.-To dziwne.Przychodzisz w nocy,kiedy jest mi źle.Rozmawiasz ze mną o pokoju na świecie.-powiedziałam i wzięłam ostatnią łyżkę owsianki.Kiedy przełknęłam kontunowałam.-Lubię Cię.-uśmiechnęłam się szczerze.Odwzajemnił uśmiech.
-To rzeczywiście dziwne,bo ja mówię tobie o pokoju,a ty mi odpowiadasz.-uśmiechnął się jeszcze bardziej.-Ale dzisiaj w nocy tylko siedziałaś i pisałaś w jakimś zeszycie.W pewnym momencie zniknęłaś.-uśmiechnęłam się i z jego pomocą wyszłam z jadalni.Zaprowadził mnie do psychiatry,któremu powiedziałam o wszystkim.
Po psychiatrze poszłam do świetlicy gdzie zagrałam z Arturem w Scrable,a potem w Chińczyka.Razem zjedliśmy obiad i razem poszliśmy do pokoi.Okazało się,że ma pokój obok mnie.Ucieszyło nas to.Rozmawialiśmy w nocy.Tak jak co dzień.Przed snem napisałam o tym w zeszycie i pomodliłam się do Boga.Dziękowałam mu za to co się stało.
Witam wszystkich po tygodniowej przerwie.Dzisiaj odwiedziła mnie ciocia wena więc chcę ogłosić,że rozdział jest dłuższy niż zwykle oraz że dzisiaj zacznę pisać nowy rozdział Córy życzcie mi powodzenia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz