Leżałam na łóżku wpatrzona w sufit.Zamknęłam oczy by przypomnień sobie wszystkie dobra chwile.Za 10 minut mam być na dole z walizką.Jadę do psychiatryka.Zaczynam mieć halucynację. To ta świadomość tak na mnie działa.Dla mnie choroba to to samo co śmierć.Umarłam.Umarłam w dzień kiedy się o niej dowiedziałam.Dzwoniłam do Nicka.Powiedziałam mu.Chciał przyjść.Nie pozwoliłam mu.Usiadłam i po raz ostatni spojrzałam na mój pokój.Wstałam i wzięłam walizkę.Wyszłam z pokoju nie oglądając się za siebie.Ten etap życia mam za sobą.Kiedy zeszłam na dół moi rodzice byli strasznie poważni.Uśmiechnęłam się do mamy smutnie.Odpowiedziała mi tym samym.Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie,znaczy oni siedzieli ja leżałam na tylnym siedzeniu.Zasnęłam.Mama obudziła mnie na miejscu.Ośrodek wyglądał jak z jakiegoś horroru.Gdy weszliśmy zobaczyłam cele.
-To twoje ubranie.-Powiedziała jakaś kobieta stając przed mną.-Choć.-Poszłam za nią tak jak mi kazała zostawiając rodziców w tyle.Weszłyśmy do jakieś hali.-To jest świetlica.-Powiedziała i poszłyśmy dalej.Zobaczyłam jadalnię,kuchnie i łazienki.Następnie zostałam ulokowana w pokoju.Łóżko,biała pościel,kraty w oknach i szafa.Niby tak niewiele,ale mnie to ucieszyło.Wreszcie będę sama.Przeleżałam w pokoju kilka godzin potem poszłam na kolację,wykąpać się i znowu do pokoju.Czy tak będzie wyglądać moje życie?Najprawdopodobniej.Nie wiem ile tu będę.
Nie wiem dlaczego,ale bolał mnie fakt,że nie mogłam się pożegnać z rodzicami.Nie wiem kiedy ich zobaczę.Z tego co się dowiedziałam od jednej schizofreniczki to nie można nas odwiedzać.Dziwne to miejsce,ale to mój nowy dom.Położyłam się spać.Po kilku minutach już byłam w objęciach Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz