Muzyka

niedziela, 10 listopada 2013

Płatek Róży - Rozdział 2.

Zapraszam do czytania :)


                      Czasami każdy ma ochotę krzyknąć na cały głos "Mam wyjebane!".Nikt nigdy tego nie robi.Dlaczego?Strach.To jedno słowo,a tak dużo mówi.To właśnie strach trzyma ludzi przy życiu.To właśnie strach sprawił,że siedziałam cicho w tedy kiedy ktoś w sali obok darł mordę w niebo głosy.Bałam się po raz pierwszy od czasu kiedy byłam w psychiatryku.Bałam się wezwać kogokolwiek.Choć i tak oni już tam byli.Byli i próbowali ją powstrzymać.Był tam również mój Ted.Mój?A może jednak nie mój.
                       Kim jest Ted?Moim psychiatrą,którego kochałam po grób.Jeśli płakałam to on ze mną,kiedy się śmiałam też był przy mnie.Próbował być cały czas przy mnie,ale miał swoją rodzinę.Miał ją.Do czasu.W pewnym momencie jego życia stracił wszystko.Był ze mną kiedy ogień trawił jego dom.Był przy mnie w tedy kiedy ginęła jego żona i pięcioletnia córka.Co my w tedy robiliśmy?Płakaliśmy.Płakaliśmy ze śmiechu.Śmialiśmy się z filmu,który właśnie oglądaliśmy i w tedy...w tedy wbiegła pielęgniarka krzycząca "Ted dom Ci się pali!Anna i Sabrina są w środku!" .Okazało się,że to straż dzwoniła.Kazała go o tym powiadomić.Jedna szczęśliwa chwila zmieniła się w koszmar.On pojechał do swojego płonącego domu,a ja wróciłam do izolatki.Rzadko mnie wypuszczali.Zawsze w kaftanie i w miękkim pokoju bez okna.Przez nich czułam się bardziej chora niż jestem,ale nigdy się nie nudziłam.Zawsze ktoś obok mnie siadał.Nie nie chodzi mi o personel czy pacjentów.Chodzi mi o moich ludzi.O czarnoskórą dziewczynę,która zawsze się uśmiechała,o chłopaka z dużymi,niebieskimi oczami.Mówiłam do nich,a oni mi odpowiadali.Czasem się śmialiśmy.Było to piękne.Czasem nawet szalone,ale to było moje szaleństwo.Kiedy wrócił był załamany.Ja pocieszałam go tak jak on mnie.W tedy coś nas łączyło.Coś się rodziło,ale wiem,że nigdy nie czuł do mnie niczego tak mocno jak do Anny.Wkrótce ponownie wyszłam na dwór tylko,że tym razem tylko z nim.Byliśmy we dwoje.Była jesień.On na pół żywy,ja na pół martwa.Byliśmy młodzi nie obchodziło nas nic.Nic prócz naszej wolności.
                      Każdego wieczoru zamykałam oczy i myślałam,że z każdym dniem jest bardziej mój.Teraz jest całkiem mój.Tak jakby.Ona też była i jest.Tam u góry siedzi i patrzy.Patrzy jak on żyje,żyje ze mną,a ja z nim.Już nigdy nie będzie mój,ale przecież nie był.Jest NASZ...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz