Muzyka
piątek, 22 listopada 2013
No trochę czasu minęło :)
Hej wszystkim.Ostatni raz byłam tu 12 dni temu.Może dla Was to mały okres czasu,ale dla mnie dość spory.Nie było mnie bo...hmm...ostatni weekend spędzałam ze znajomymi i nie było kiedy wejść.A tak po za tym to nauka itp. Więc dzisiaj wracamy do dawnych przyzwyczajeń czyli muzyka.Zostanie zmieniona (tak zgadza się...znowu) i raczej tak będzie często,bo i mój gust muzyczny nadal się kształtuje więc...do zobaczenia później.
niedziela, 10 listopada 2013
Płatek Róży - Rozdział 2.
Zapraszam do czytania :)
Czasami każdy ma ochotę krzyknąć na cały głos "Mam wyjebane!".Nikt nigdy tego nie robi.Dlaczego?Strach.To jedno słowo,a tak dużo mówi.To właśnie strach trzyma ludzi przy życiu.To właśnie strach sprawił,że siedziałam cicho w tedy kiedy ktoś w sali obok darł mordę w niebo głosy.Bałam się po raz pierwszy od czasu kiedy byłam w psychiatryku.Bałam się wezwać kogokolwiek.Choć i tak oni już tam byli.Byli i próbowali ją powstrzymać.Był tam również mój Ted.Mój?A może jednak nie mój.

Kim jest Ted?Moim psychiatrą,którego kochałam po grób.Jeśli płakałam to on ze mną,kiedy się śmiałam też był przy mnie.Próbował być cały czas przy mnie,ale miał swoją rodzinę.Miał ją.Do czasu.W pewnym momencie jego życia stracił wszystko.Był ze mną kiedy ogień trawił jego dom.Był przy mnie w tedy kiedy ginęła jego żona i pięcioletnia córka.Co my w tedy robiliśmy?Płakaliśmy.Płakaliśmy ze śmiechu.Śmialiśmy się z filmu,który właśnie oglądaliśmy i w tedy...w tedy wbiegła pielęgniarka krzycząca "Ted dom Ci się pali!Anna i Sabrina są w środku!" .Okazało się,że to straż dzwoniła.Kazała go o tym powiadomić.Jedna szczęśliwa chwila zmieniła się w koszmar.On pojechał do swojego płonącego domu,a ja wróciłam do izolatki.Rzadko mnie wypuszczali.Zawsze w kaftanie i w miękkim pokoju bez okna.Przez nich czułam się bardziej chora niż jestem,ale nigdy się nie nudziłam.Zawsze ktoś obok mnie siadał.Nie nie chodzi mi o personel czy pacjentów.Chodzi mi o moich ludzi.O czarnoskórą dziewczynę,która zawsze się uśmiechała,o chłopaka z dużymi,niebieskimi oczami.Mówiłam do nich,a oni mi odpowiadali.Czasem się śmialiśmy.Było to piękne.Czasem nawet szalone,ale to było moje szaleństwo.Kiedy wrócił był załamany.Ja pocieszałam go tak jak on mnie.W tedy coś nas łączyło.Coś się rodziło,ale wiem,że nigdy nie czuł do mnie niczego tak mocno jak do Anny.Wkrótce ponownie wyszłam na dwór tylko,że tym razem tylko z nim.Byliśmy we dwoje.Była jesień.On na pół żywy,ja na pół martwa.Byliśmy młodzi nie obchodziło nas nic.Nic prócz naszej wolności.
Każdego wieczoru zamykałam oczy i myślałam,że z każdym dniem jest bardziej mój.Teraz jest całkiem mój.Tak jakby.Ona też była i jest.Tam u góry siedzi i patrzy.Patrzy jak on żyje,żyje ze mną,a ja z nim.Już nigdy nie będzie mój,ale przecież nie był.Jest NASZ...
Czasami każdy ma ochotę krzyknąć na cały głos "Mam wyjebane!".Nikt nigdy tego nie robi.Dlaczego?Strach.To jedno słowo,a tak dużo mówi.To właśnie strach trzyma ludzi przy życiu.To właśnie strach sprawił,że siedziałam cicho w tedy kiedy ktoś w sali obok darł mordę w niebo głosy.Bałam się po raz pierwszy od czasu kiedy byłam w psychiatryku.Bałam się wezwać kogokolwiek.Choć i tak oni już tam byli.Byli i próbowali ją powstrzymać.Był tam również mój Ted.Mój?A może jednak nie mój.


Każdego wieczoru zamykałam oczy i myślałam,że z każdym dniem jest bardziej mój.Teraz jest całkiem mój.Tak jakby.Ona też była i jest.Tam u góry siedzi i patrzy.Patrzy jak on żyje,żyje ze mną,a ja z nim.Już nigdy nie będzie mój,ale przecież nie był.Jest NASZ...
Córa Domu Węża - Rozdział 13.
Zapraszam do czytania.
Te zdjęcie.Pamiętałam chwile gdy je zrobiliśmy...Byliśmy wszyscy razem,brakowało tylko mamy.Było to zaraz po powróceniu do świata magicznego.Była to szczęśliwa chwila...może i najszczęśliwsza w moim życiu.Byłam mała...miałam 10 lat.Nie wiele rozumiałam.Byłam niewinna.Może i taka bym pozostała gdyby nie Scorpius i Marta...sprowadzili mnie na złą drogę,ale nie miałam im tego za złe.
Usiadłam na łóżku.Siedziałam chwilę.To był pierwszy raz kiedy zaczęłam wspominać tamte czasy.Czasy pokoju,miłości.W pewnym momencie to zginęło.Kiedy pojawił się Voldemort wszystko się zmieniło.On zepsuł mi życie...On zepsuł życie wielu ludziom...odebrał wiele żyć.Postanowił się bawić w Boga tylko dlatego,że tak mu się podobało.Wstałam i poszłam do Wielkiej Sali.Tam też przesiedziałam pół ranka na jedzeniu.Ludzie wchodzili i wychodzili,a ja siedziałam przy zimnej owsiance.Czasem tylko coś odwróciło moją uwagę od owej owsianki.Nie było jeszcze wszystkich,ale powoli szkołę rozpierał gmach.W pewnym momencie znudziło mi się siedzenie i patrzenie na owsiankę.Wstałam i zaczęłam się przechodzić po Hogwarcie.Błądziłam bez sensu.Raz w jedna stronę,raz w drugą.Nie miałam co robić.Lekcji nie było,zaczynały się dopiero następnego dnia.Byłam rozpakowana.Oczywiście nie wiedziałam,że szuka mnie Snape i moi przyjaciele.Zapomniałam o nich po tym jak przekroczyliśmy Hogawart.A może nie chciałam o nich pamiętać?Tak czy inaczej kilka godzin błądzenia po Hogwarcie dało mi do myślenia.Dużo myślałam w tym czasie.Najprawdopodobniej najwięcej w całym moim życiu,ale dobrze się stało.Myślałam nad tym co było,jest i będzie.Nie wiedziałam czy przeżyję ten rok.Nie wiedziałam wielu rzeczy i nadal nie wiem.Zauważyłam jakieś drzwi po prawej stronie,nie zastanawiając się długo weszłam do pomieszczenia,które było średniej wielkości,ściany były pomalowane na beżowo,a na podłodze były ciemno-brązowe panele.Pokój wydawał mi się całkiem przytulny.Miał kominek,w którym jarzył się ogień.Choć było lato w pomieszczeniu było dość chłodno.Na przeciwko kominka stała sofa i dwa fotele.Koło jednego z foteli stał regał z książkami.Podeszłam do niego wzięłam książkę na chybił trafił i usiadłam na jednym z fotelów.Nie zauważyłam jak czas mi szybko mija.Na ścianie wisiał zegar.Kiedy na niego spojrzała pokazywał godzinę 19:00.Odłożyłam książkę i wyszłam z mojego sekretnego pokoju.Uznałam,że nie powiem o nim nikomu.Wracając próbowałam zapamiętać drogę do tego pokoju.Weszłam do Wielkiej Sali i nastała cisza.Wszyscy uczniowie byli na swoich miejscach,prawie wszyscy nauczyciele,ponieważ brakowało Snape'a i Dumbledor'a.Usiadłam na końcu stołu i już chciałam wziąć owsiankę,kiedy uznałam,że nie jestem głodna.Wstałam od stołu jako pierwsza.Wyszłam i wybrałam się do sypialni by po wzięciu pidżamy iść wziąć ciepłą kąpiel.
Kiedy byłam wykąpana wróciłam do pokoju.Usiadłam na łóżku po turecku i zasłoniłam zasłony.Zgasiłam moją lampę i położyłam się.Wzięłam różdżkę i wyszeptałam zaklęcie,które spowodowało,że na suficie pojawiła się projekcja filmu,który przedstawiał noc.Kiedy tak na niego patrzałam zrozumiałam jedną rzecz...Tak na prawdę cały czas jestem spokojna i szczęśliwa.
Liczę na to,że ten rozdział Wam się podobał,postanowiłam Wam pokazać jak chciałabym żeby wyglądała okładka tego opowiadania jakby byłby książką.
Te zdjęcie.Pamiętałam chwile gdy je zrobiliśmy...Byliśmy wszyscy razem,brakowało tylko mamy.Było to zaraz po powróceniu do świata magicznego.Była to szczęśliwa chwila...może i najszczęśliwsza w moim życiu.Byłam mała...miałam 10 lat.Nie wiele rozumiałam.Byłam niewinna.Może i taka bym pozostała gdyby nie Scorpius i Marta...sprowadzili mnie na złą drogę,ale nie miałam im tego za złe.
Usiadłam na łóżku.Siedziałam chwilę.To był pierwszy raz kiedy zaczęłam wspominać tamte czasy.Czasy pokoju,miłości.W pewnym momencie to zginęło.Kiedy pojawił się Voldemort wszystko się zmieniło.On zepsuł mi życie...On zepsuł życie wielu ludziom...odebrał wiele żyć.Postanowił się bawić w Boga tylko dlatego,że tak mu się podobało.Wstałam i poszłam do Wielkiej Sali.Tam też przesiedziałam pół ranka na jedzeniu.Ludzie wchodzili i wychodzili,a ja siedziałam przy zimnej owsiance.Czasem tylko coś odwróciło moją uwagę od owej owsianki.Nie było jeszcze wszystkich,ale powoli szkołę rozpierał gmach.W pewnym momencie znudziło mi się siedzenie i patrzenie na owsiankę.Wstałam i zaczęłam się przechodzić po Hogwarcie.Błądziłam bez sensu.Raz w jedna stronę,raz w drugą.Nie miałam co robić.Lekcji nie było,zaczynały się dopiero następnego dnia.Byłam rozpakowana.Oczywiście nie wiedziałam,że szuka mnie Snape i moi przyjaciele.Zapomniałam o nich po tym jak przekroczyliśmy Hogawart.A może nie chciałam o nich pamiętać?Tak czy inaczej kilka godzin błądzenia po Hogwarcie dało mi do myślenia.Dużo myślałam w tym czasie.Najprawdopodobniej najwięcej w całym moim życiu,ale dobrze się stało.Myślałam nad tym co było,jest i będzie.Nie wiedziałam czy przeżyję ten rok.Nie wiedziałam wielu rzeczy i nadal nie wiem.Zauważyłam jakieś drzwi po prawej stronie,nie zastanawiając się długo weszłam do pomieszczenia,które było średniej wielkości,ściany były pomalowane na beżowo,a na podłodze były ciemno-brązowe panele.Pokój wydawał mi się całkiem przytulny.Miał kominek,w którym jarzył się ogień.Choć było lato w pomieszczeniu było dość chłodno.Na przeciwko kominka stała sofa i dwa fotele.Koło jednego z foteli stał regał z książkami.Podeszłam do niego wzięłam książkę na chybił trafił i usiadłam na jednym z fotelów.Nie zauważyłam jak czas mi szybko mija.Na ścianie wisiał zegar.Kiedy na niego spojrzała pokazywał godzinę 19:00.Odłożyłam książkę i wyszłam z mojego sekretnego pokoju.Uznałam,że nie powiem o nim nikomu.Wracając próbowałam zapamiętać drogę do tego pokoju.Weszłam do Wielkiej Sali i nastała cisza.Wszyscy uczniowie byli na swoich miejscach,prawie wszyscy nauczyciele,ponieważ brakowało Snape'a i Dumbledor'a.Usiadłam na końcu stołu i już chciałam wziąć owsiankę,kiedy uznałam,że nie jestem głodna.Wstałam od stołu jako pierwsza.Wyszłam i wybrałam się do sypialni by po wzięciu pidżamy iść wziąć ciepłą kąpiel.
Liczę na to,że ten rozdział Wam się podobał,postanowiłam Wam pokazać jak chciałabym żeby wyglądała okładka tego opowiadania jakby byłby książką.
piątek, 1 listopada 2013
Płatek Róży - Rozdział 1.
Od dziecka byłam inna.Widziałam rzeczy,których inni nie dostrzegali.Mówili,że jestem wariatem,ale moja mama mówiła,że to wyjątkowe.Widziałam ludzi,nawet w tedy kiedy ich nie było,słyszałam głosy i uważałam to za normalne.Były to delikatne omamy i objawy schizofreni,ale kochałam to.
Po śmierci mojej mamy wszystko się nasiliło.Tata nie dawał sobie ze mną rady,a moje szaleństwo go wykańczało.Przez nie zaczął pić.Nadal obwiniam się o to iż stoczył się na dno.Nie mogłam mu pomóc i to mnie przerażało.Miałam 7 lat kiedy po raz pierwszy mnie uderzył.Bił mnie przez cały rok,aż pewnego dnia po prostu nie było go w domu kiedy wróciłam ze szkoły.Nigdy już się nie pojawił.Siedziałam sama w domu,wieczorami patrząc przez okno na gwiazdy.W tedy też zaczęły się moje kradzieże.Kradłam jedzenie,pieniądze...wszystko po to by przeżyć.Sprzedałam telewizor by mieć na opłaty.Zaczęłam żyć samodzielnie w wieku 7 lat.Kiedy miałam 13 zaczęłam chorować.Mój stan psychiczny był gorszy niż przedtem,ale nie zamierzałam się leczyć.Nadal kradłam,nadal by przeżyć i nikt nie zauważył zniknięcia mojego ojca,a w każdą sobotę nie zauważali mojego zniknięcia.Kiedy czułam niebezpieczeństwo biegłam na cmentarz,na grób matki.Opierałam się o grób z naprzeciwka i czułam się bezpiecznie.Dawałam sobie radę.Pierwszy raz zaczęłam się załamywać w wieku 16 lat.Miałam skończoną podstawówkę i kończyłam gimnazjum,ale nie umiałam już ukrywać tego,ze nie mam rodziców.Czułam się koszmarnie.Kiedy skończyłam gimnazjum nie poszłam dalej do szkoły.W wieku 17 lat pofarbowałam włosy i toczyłam wewnętrzną bitwę.Również też tego roku odkryto iż jestem sama od 10 lat.Odkryła to moja sąsiadka kiedy przyszła do mnie pożyczyć cukier.Nie otworzyłam jej tylko krzyknęłam "Wejść!"...nie otworzyłam jej ponieważ krwawiłam.Tego dnia również miałam próbę samobójczą.Zadzwoniła po pogotowie,policję.W wieku 18 lat dowiedziałam się,że mój ojciec mnie nie opuścił dlatego,że było mu tak wygodnie.Opuścił mnie dlatego,że miał białaczkę.Kiedy zaczął krwawić udał się za las za naszą kamienicą.Gdzie zmarł.Odkryto jego zwłoki,ale nie rozpoznano ciała.W wieku 19 lat trafiłam do szpitala ponownie z powodu próby samobójczej.W wieku 20 lat dowiedziałam się,że choruję na zespół paranoidalny.Wysłano mnie do zakładu psychiatrycznego,gdzie zaczęła się walka o moje życie.Wszyscy tam walczyli o mnie.By wydobyć mnie z mojego szaleństwa.Właśnie w tedy spojrzałam w lustro po wielu latach.Widziałam obcą osobę.Zobaczyłam kobietę o zielonych oczach,czerwono-żółtych włosach,szczupłą i średniego wzrostu.Była piękna.Miała idealne kości policzkowe.Nie czułam tego iż to ja.Żyłam wśród ludzi,którzy mnie lubili ba! kochali mnie.Czułam się tam bezpiecznie.Dawali mi leki,po których choć byłam słaba i nie zawsze kontaktowałam nie miałam omamów.W wieku 21 lat po raz pierwszy wypuścili mnie ze szpitala.Szłam,ale z 2 pielęgniarkami i moim psychiatrą,a tak po za tym nazywam się Lidia...Lidia Perly.Teraz mam 25 lata i kiedy wspominam te wszystkie lata,lata spędzone w szpitalu i lata spędzone samotnie uznaję,że lata kiedy spędzałam samotnie były najgorszymi latami w moim życiu.Myślałam,że żyję.
Było inaczej.W tedy byłam na pół martwa,teraz żyję.Tutaj każdy walczy o każdego.Kiedy ktoś się stacza jesteś obok,by podejść i powiedzieć "Masz nas nie załamuj się." tutaj jesteśmy rodziną i choć czasem ktoś odchodzi,to przychodzi nowa osoba.Osobę tą traktujemy tak jak poprzednią.Z szacunkiem i miłością.Każdy musi gdzieś pasować,a ja pasuję właśnie tutaj.
Było inaczej.W tedy byłam na pół martwa,teraz żyję.Tutaj każdy walczy o każdego.Kiedy ktoś się stacza jesteś obok,by podejść i powiedzieć "Masz nas nie załamuj się." tutaj jesteśmy rodziną i choć czasem ktoś odchodzi,to przychodzi nowa osoba.Osobę tą traktujemy tak jak poprzednią.Z szacunkiem i miłością.Każdy musi gdzieś pasować,a ja pasuję właśnie tutaj.
Subskrybuj:
Posty (Atom)